Przedstawiamy drugą częśc i ostatnią wywiadu z Moniką Szczepanik wolontariuszką niemedyczną w Hospicjum Królowej Apostołów, który ukazał sie w gazetce Iskierki w parafii św. Rafala w Radomiu.
Jak Pani reaguje na śmierć pacjentów?
To zależy od tego jak długo do tego chorego chodziłam i jakie miałam z nim relacje. Najtrudniej jest, gdy od chodzą małe dzieci. Emocje wtedy są naprawdę silne, ale z Bożą pomocą dajemy radę. Wiadomo, czym posługa jest dłuższa, tym jest trudniej, zżywamy się z chorym, jego rodziną i z czasem staje się nam bardzo bliski. Jesteśmy tylko ludźmi i mamy serca, więc cierpimy w mniejszym lub większym stopniu. Ale jest też druga strona śmierci. Otóż widząc ogromne cierpienie tej osoby, my wolontariusze zdajemy sobie sprawę, że śmierć jest wybawieniem w tej sytuacji, że ten bliski nam człowiek już nie cierpi, że go nie boli. To jest trudne do zrozumienia, ale do tego trzeba dojrzeć, trzeba w sobie umieć znaleźć tą mądrość. Nas uczą tego nasi lekarze i ks. Marek. Bez ich wsparcia niewiele byśmy umieli. Jako wolontariusze Hospicjum mamy wielkie szczęście, że naukę pobieramy od ludzi modlitwy i wielkiego serca. Każde odejście jest inne i każde przeżywa się inaczej. Czasem w trudnych chwilach zwracam się w myślach do naszych przedstawicieli w Niebie o pomoc.
Jak można przygotować członków rodziny na odejście bliskiej osoby? Czy jest to w ogóle możliwe?
Do odejścia najbliższej osoby chyba przygotować nie można, ale można złagodzić to odejście, tak by pogodzenie się z tym było łatwiejsze. Rodziny, których członek umiera w szpitalu, mają mniejsze szanse na przygotowanie się do tej chwili, natomiast rodziny, których chory jest w domu i pod opieką hospicjum mają tą drogę ułatwioną. Sam kontakt całodobowy przy łóżku chorego do tego przygotowuje. Długie dni czy miesiące opieki w domu sprawiają, że te rodziny się bardziej łączą, zżywają często po wielu latach, dopiero teraz się nawzajem poznają. Szefem naszego Hospicjum jest Ks. Marek Kujawski, więc prawie zawsze na pierwszej wizycie w domu chorego odprawia Mszę świętą, udziela sakramentu pokuty i namaszczenia chorych. Tak więc od strony duchowej to przygotowanie do odejścia jest zapewnione. Długie rozmowy, jakie prowadzimy z chorymi i ich rodzinami, też w pewien sposób przygotowują. Ale to wszystko zależy od rodziny. Jeśli zadają pytania, odpowiadamy, jeśli nie chcą rozmawiać, to na siłę nic nie robimy. Nasi lekarze nigdy nie ukrywają prawdy przed rodziną. Czas umierania jest czasem bezcennym. Wiedzą o tym Ci, którzy przy swoich chorych czuwali.
Co to znaczy być wolontariuszem?
Trudne pytanie. Być wolontariuszem to dawać siebie innym, tym najbardziej potrzebującym, tym, którym czasem brakuje miłości i wsparcia. Ale też być wolontariuszem to być ramieniem dla rodzin, podporą i bratnią duszą. Wolontariat dał mi bardzo wiele, inaczej postrzegam świat. Problemy własne stają się małe wobec tych tragedii, które widzę na co dzień. Na pewno bycie wolontariuszem pomogło mi stać się lepszym człowiekiem. Wiem, że ta posługa wzbogaciła moje życie duchowe w dużym stopniu.
Kto może zostać wolontariuszem?
Moim zdaniem każdy, kto lubi pomagać i widzi w tym sens, ponieważ wolontariat dzielimy na medyczny, niemedyczny i akcyjny. Do wolontariatu medycznego zapraszamy lekarzy i pielęgniarki, do niemedycznego – każdego, kto czuje powołanie bądź poczuje je w trakcie szkoleń. Ponieważ wolontariuszem niemedycznym nie zostaje się na wejściu. Do tego trzeba się przygotować. Osoba, która chce pomagać chorym, musi dać się poznać. Zanim lekarz zabierze taką osobę na pierwszą wizytę, musi nabrać do niej zaufania, stwierdzić, czy można na niej polegać. Kandydat na wolontariusza przechodzi szkolenie i sprawdza się w wielu innych pracach na rzecz Hospicjum, dopiero po pewnym czasie, gdy wywiązuje się z zadań mu powierzonych, lekarz decyduje, czy jest on już na tyle przygotowany, by zabrać go do chorego. Natomiast do wolontariatu akcyjnego może przystąpić każdy i w każdym wieku, polega on na uczestniczeniu w wielu akcjach prowadzonych na rzecz Hospicjum, np. kwesty pod cmentarzem, kwesty w akcjach na mieście czy koncertach. Mamy różne akcje do których potrzebni są nam wolontariusze akcyjni, a takim może zostać nawet przedszkolak.
W jakim wieku można rozpocząć pracę w wolontariacie?
Tak jak powiedziałam – w każdym. I dorosły, i młodzież, i 50+ jest tu mile widziany. I dla każdego znajdziemy zadanie do wykonania. Najmniejsza praca dla nas wykonana jest przyjmowana z radością. Nasza siedziba mieści się na ul. Wiejskiej, w dawnej plebanii, mamy spory ogród. W trakcie roku szkolnego przychodzi do nas młodzież i pomaga np. grabiąc liście czy kosząc trawę. Pomoc przydaje się też w domu, w którym mieszkają nasi lekarze. A do tej pomocy zachęcamy każdego, bo wielkich umiejętności tu nie trzeba. Czy wystarczy szczera chęć do tego, by być wolontariuszem, czy coś jest jeszcze potrzebne? Chęć jest na pierwszym miejscu, ale potrzebna jest jeszcze wrażliwość i otwartość na drugiego człowieka. I oczywiście bezinteresowność jest bardzo ważna.
Jakimi cechami charakteru trzeba się wykazać, żeby zostać wolontariuszem?
Komunikatywność bardzo się przydaje. Na pewno umiejętność pracy w grupie jest bardzo ważna, odpowiedzialność, uczciwość i poczucie obowiązku. Chodzi o słowność, że jeśli obiecasz choremu, że będziesz, to bądź, bo on czeka. Do wolontariatu potrzebni są ludzie o różnym usposobieniu i różnych cechach. Zespół tworzy się z ludzi o różnych charakterach, dzięki temu wszyscy się wzajemnie dopełniają.
Co wolontariusz otrzymuje za swoją pomoc?
Otrzymuje życiową naukę, mądrość, której nie wyczyta z książki i nie zobaczy w filmie. Otrzymuje coś, co zostaje w nim głęboko, coś, co nie przeleci bez echa. Wydaje mi się, że każdy wolontariusz po dniu posługi czuje moc od tych chorych, takie dowartościowanie człowieczeństwa. Nawet jeśli tam były tylko łzy, to siła bijąca od chorych, gdzie czuje się wdzięczność, jest magiczna, nie do opisania. Ja zawsze tracę poczucie czasu u chorego, zatrzymuje się on w progu danego domu. Nie wiem jak to nazwać, ale ja czuję się bogatsza po prostu o te wszystkie doświadczenia, które dały mi wiarę w ludzi, w miłość, w oddanie. To co przeżyłam w tych domach jest bezcenne.
Jak może pani zachęcić młode osoby do tego, by zostały wolontariuszami?
Chciałabym zachęcić nie tylko młodych ludzi, ale wszystkich bez względu na wiek czy zawód. Choć bardzo przydałby nam się kolejny lekarz albo kilku, bo nasi czasem nie mają już siły. Gdybyśmy mieli trzech, czterech lekarzy, a nie dwóch, moglibyśmy pomóc większej liczbie potrzebujących. Natomiast jeśli chodzi o młodzież i starszą młodzież to powiem tak:
Kochani zachęcam do poznania świata, w którym istnieje miłość i oddanie. Jeśli chcesz w tym świecie uczestniczyć, poznać go, zapraszam na Wiejską 2. Spróbuj, jeśli to nie dla ciebie, zrezygnujesz, ale jeśli czujesz jakiekolwiek pragnienie pomocy innym, przyjdź. Zachęcam każdego, kto nie jest obojętny na los drugiego człowieka.
Dziękuję bardzo za rozmowę i życzę siły, by jak najdłużej mogła Pani służyć innym swoją pomocą. Dorota