Dzień jak co dzień w pracy. Różne tematy poruszane, ale najczęstszymi są:
– kolejny odcinek serialu,
– nowości w kosmetykach,
– trendy mody,
– jak schudnąć? Itp.
Słucham tego po raz kolejny i myślę sobie: ” Kurczę, nie oglądam TV, nie chodzę po sklepach, nie interesują mnie maseczki, botoksy itp. Nie mam czasu, ale też ochoty na to. Czy ja jestem normalna?”
Wracam szybko z pracy do domu, również szybka obiado-kolacja i prysznic. Czekam na sygnał od Ani. Mamy odwiedzić pana Romka. Mężczyzna w sile wieku, który nigdy wcześniej nie chorował, tzw. „dusza towarzystwa”. Kiedyś pełen życia i wigoru, dziś..… Nogi odmawiają posłuszeństwa, ogromne zaniki pamięci. Pani Ola wita nas w drzwiach i od razu zaczyna mówić, co się działo. Ze łzami w oczach opowiada, że mąż nie chce rozmawiać ale po kilka razy dziennie pyta o zmarłych ze swojej rodziny. Jest już na granicy załamania nerwowego! Tak bardzo chciałaby żeby mąż wyzdrowiał, a On ciągle o tych zmarłych…! Przesadzamy pana na wózek i podprowadzamy do stołu, aby wspólnie wypić herbatę. Rozkładamy leki, mierzymy wszystkie parametry. Odmawiamy dziesiątek Różańca. I choć wciąż chory pyta o tych, co odeszli, żona mówi, że jak my przychodzimy, to jest inny. Na co główny zainteresowany odpowiada, że: „jak przychodzą do niego takie ładne dziewczyny, to trzeba się zachowywać!”
Bo, „najwięcej witaminy mają… hospicyjne dziewczyny!”
Buziaki na pożegnanie i oczywiście zaproszenie do częstszych odwiedzin. Wychodzimy uśmiechnięte ale jednocześnie smutne, że tych dwoje kochających się ludzi, będzie się musiało niedługo rozstać!
Kolejny dzień w pracy.
Okazuje się, że jak co tydzień, odcinek serialu okazał się „badziewiem”, mimo nakładania różnych specyfików na paznokcie, jeden z nich złamał się podczas odkręcania butelki z wodą a nowa kreacja została po prostu wyśmiana przez koleżankę. O odchudzaniu już nie wspomnę.
I tak słucham tego wszystkiego i myślę sobie: „po co mi kolejny modny ciuch, botoksy i utwardzacze do paznokci, „oponki” też niech zostaną tam, gdzie są. Myślę o wczorajszej wizycie i uśmiecham się do swoich myśli. Dziękuję Panie Boże za wczorajszy, dobrze przeżyty dzień.
Wasz korespondent hospicyjny
Monika Wężyk