ŚWIADECTWO
To miejsce zawsze budzi emocje… tu są nasze spotkania hospicyjne… tu są nasze spłakane oczy… tu są nasze zbolałe serca. Przypomina mi się sytuacja z przed 2,5 lat. Aula uczelni, widownia, dostojni zaproszeni goście. Niesamowite emocje, czy po tak bolesnych przeżyciach podołam, czy wzruszenie nie odbierze mi głosu. Początek udany, emocje wyciszone, wyciszona widownia, w niektórych oczach łzy. W tym samym czasie trwa walka o życie mojej córki. Po powrocie do domu słyszę słowa…Ania nie mogła się ciebie doczekać, powiedziała, że przy tobie czuje się bezpieczna. Ufała mi, a ja zawiodłem, nie potrafiłem ochronić tego młodego życia. Tego życia już nie ma. Emocje pozostały, są tutaj… pozostało pytanie, czy podołam?.
Świadectwem próbuję zamknąć bolesny etap mojego życia. Przedstawiam go z perspektywy minionego czasu. Życie doświadczyło mnie bardzo boleśnie. Dwukrotnie w ciągu roku uczestniczę w naszych spotkaniach rocznicowych, wielokrotnie spotykam się z naszą rodziną hospicyjną. W ciągu 7,5 miesiąca pożegnałem trzy najbliższe mi osoby. 28 kwietnia minęła trzecia rocznica śmierci ojca, 17 maja minęła trzecia rocznica śmierci żony, 19 grudnia minie trzecia rocznica śmierci córki .Jakby tego dramatu było wciąż jeszcze mało,22 kwietnia, cztery miesiące po śmierci córki zmarł mąż siostry. Za tymi datami, kryje się bagaż bolesnych doświadczeń i doznań. Żona i córka były pod opieką Hospicjum Królowej Apostołów. Żoną opiekowała się dr Izabela Bober, córce służyła pomocą dr Maria Cygan. To dzięki ich profesjonalnej pomocy, godnie, bez bólu odeszły do Pana.
Mijają kolejne miesiące, w tej chwili i lata. W jednym z moich tekstów napisałem ,,czas wyleczy rany, wiatr osuszy łzy’’…łatwiej napisać niż wykonać. Nie przemijający ból trwa, oczy wciąż są mokre od łez. Trudno pogodzić się z tym co się stało, trudno żyć w otaczającej pustce i samotności, w której cisza staje się bolesna, w której co chwilę budzą się wspomnienia.
Nie mogę zapomnieć pocałunku żony, złożonego na mojej dłoni w przeddzień agonii. Nie mogę zapomnieć ostatniej nocy agonii, jej reakcji na moje instynktownie wypowiadane słowa, kiedy dziękowałem za szczęśliwie przeżyte lata, za tak dużo otrzymanej miłości. W czasie wypowiadania tych słów, niespodziewanie zmienił się wyraz jej twarzy , pojawił się lekki uśmiech, a nieruchome oczy znalazły się w otoczce łez. Żona mnie słyszała. Potwierdziły się zasłyszane słowa, mózg umiera na końcu. Nie mogę zapomnieć, ostatniego słowa wypowiedzianego przez córkę, które było odpowiedzią na powitanie dr Marii Cygan … słowa ,,dziękuję”. Tym słowem podziękowała za całą pomoc jaką otrzymała. Odeszła następnego dnia rano.
Trudno żyć po stracie tak bliskich osób , trudno żyć ze świadomością, że się ich już nigdy nie zobaczy, nigdy nie usłyszy. Jak trudno żyć niech odpowiedzią będą słowa wiersza o jakże wiele mówiącym tytule … GDY SAMOTNOŚĆ BOLI…, który dedykowałem mojej żonie.
Wspomnienia ranią serce, żal wyciska z oczu łzy,
Śmierć zabrała wszystko, zamknęła za sobą drzwi.
W samotności, przejmującej ciszy, przywołuję wspomnienia,
Których nie można zrozumieć, pogodzić się nie da.
W otchłani rozpaczy, gorzkich łez, bólu i samotności,
Brakuje gwiazdy na niebie, brakuje Twej obecności.
Przy blasku księżyca, w mroku nocnej ciszy, życie ucieka,
Człowiek bólem rozdarty, musi żyć bez drugiego człowieka.
Jak żyć, po stracie tego, co było radością całego życia,
Kiedy śmierć z nienacka przyszła, podstępnie z ukrycia.
ak na nowo odnaleźć sens życia, w tym bólu niedoli…
By żyć… kochać i śnić… gdy samotność tak bardzo boli !
W tak krótkim czasie spadło na mnie tragedii zbyt wiele. Znalazłem się, jak rozbitek, na bezkresnym oceanu niebie, który nie może odnaleźć drogi, który traci wszelką nadzieję. W twe ręce Panie, oddaję mój ból, cierpienie, wylane łzy. Liczę na Twą pomoc… gdy z żalu krwawi serce… gdy z oczu płyną gorzkie łzy… liczę na pomoc, gdy z bólu serce drży.
Przemija szybko życie, ze złym losem zmierzyć się trzeba, życie odeszło na zawsze do Pana, od dawna z nami go nie ma. Nasze życie trwa dalej, żałoba minęła, chciałem powiedzieć żegnaj, lecz nie mogę, tego serce powiedzieć mi nie da. Więc piszę co serce czuje, choć sens zdania trochę się zmienia, nie mówię żegnaj …lecz do zobaczenia.
Kończąc moją wypowiedź pragnę podziękować jeszcze raz tobie księże Marku za to, że byłeś z nami, za to że mogłem na Ciebie liczyć.
Szczególne podziękowania kieruję do dr Izabeli Bober, dr Marii Cygan za to, że mogłem zawsze na nie liczyć o każdej porze dnia i nocy, zawsze kiedy była taka potrzeba. Dziękuję za waszą profesjonalną pomoc.
Bardzo dziękuję tobie dr Izabelo Bober, za nasze rozmowy, kiedy byłaś poza Radomiem, pogłębiałaś swą wiedzę. Dziękuję Ci za twe czułe i szlachetne serce, za słowa pocieszenia, za współczucie, za twe łzy. Zawsze będę Ci wdzięczny, za poświęcony czas w czasie krótkiej wizyty w Radomiu, za odwiedzenie mojej ciężko chorej córki będącej w szpitalu. Był to niezwykle rzadki i szlachetny gest, świadczący o wielkości człowieka.
Po tak bolesnych przeżyciach mogę powiedzieć, że miałem szczęście spotykając ludzi o tak szlachetnych sercach, że nie myliłem się kiedyś pisząc, że są wśród nas wysłannicy Boga, aniołowie na naszej ziemi. Cieszmy się że są z nami, że możemy liczyć na ich pomoc.
Dziękuję wszystkim którzy gościli w moim domu za ich pomoc, dzięki której mogłem podołać tak trudnym wyzwaniom, dzięki której być może tutaj jestem.
Niektórych z państwa mogą dziwić moje słowa wypowiadane po tak długim czasie, ale do tego trzeba dojrzeć, dojrzeć by znaleźć odpowiednie i godne słowa.
SERDECZNE BÓG ZAPŁAĆ.
Janusz Małecki